OLGA DAUKSZTA
Ciekawa to poetka i z pewnością jedna ze zdolniejszych w okresie dwudziestolecia. Na jej talent zwrócił uwagę bodajże Napierski, który w “Wiadomościach Literackich” zamieścił bardzo pochlebną recenzję jej wydanego na Łotwie pierwszego zbiorku Dźwina o zmierzchu. Drugi tomik wierszy miał tytuł Błękitne inicjały. Walet kierowy był z kolei trzeci. Mam od niej kilkanaście bardzo interesujących listów, świadczących o jej niepospolitej osobowości. Nie pamiętam już, jak otrzymałem jej adres. Napisałem do niej prosząc o współpracę w “Kamenie” i zapytując, czy nie ma jakichś przekładów z poezji łotewskiej. Nie miała, ale za to do listu dołączyła wiersze oryginalne.
Od r. 1918 do 1923 była studentką w wyższej szkole malarskiej w Moskwie, ale choroba płuc zmusiła ją do zmiany klimatu. Nie ukończyła studiów i wyjechała na Łotwę. Odtąd już trudno jej było wziąć pędzel do ręki, ale za to zaczęła pisać wiersze. Mieszkała w Dyneburgu (po łotewsku Daugavpils) i była nauczycielką języka polskiego i psychologii w łotewskiej szkole średniej. Język polski (dla mniejszości narodowej) był tam traktowany po macoszemu, a jakie w tej szkole panowały stosunki, o tym świadczy fakt, że wyjazdy Daukszty do Wilna w czasie wakacji były przez władze źle widziane. (“Latem do Wilna nie jeździłam, odradził mi dyrektor szkoły, bo gdybym to uczyniła, w jesieni “wylaliby” mnie z posady. To zwykła u nas historia”). A sprzedaż książek polskich wydawanych w Polsce była na Łotwie zabroniona.
Oto co poetka pisze o sobie: “Nie jestem Rosjanką ani prawosławną, jak niektórzy myślą. Jestem katoliczką ochrzczoną w Ryskim kościele […]. Nazwisko moje jest żmujdzkie, a może tatarskie […], myślę, że jestem w zgodzie ze swym imieniem i nazwiskiem, tylko mniej tu wikingów i prusów, ale przeważają Żmujdzini, Jadźwingowie, Tatarzy… Wszak i ja mam kosę oczy, szerokie plecy, nieduży wzrost […]. W rodzinie mojej nie brak przyzwoitych nazwisk polskich i niemieckich […]. Zresztą ja sama nie wiem, kim jestem. Piszę po polsku i lubię Polaków, bo byli zawsze dla mnie dobrzy, czego nie mogę powiedzieć o innych narodach, z którymi mnie życie zetknęło. Najbliższy mi jest step i las, czuję mocno Ukrainę, którą znam, interesuje Wołyń, choć tam nigdy nie byłam. Pociąga wschód, południe. W czasie mego pobytu w Rosji byłam z krótką wycieczką w Krymie i na Uralu”.
O swych erotykach (po ukazaniu się Waleta kierowego) pisze: “Serdecznie dziękuję za pomoc, przychylność, za krzepiące słowa o mych wierszach, banialukach. Chyba innym znawcom nie będą się podobały, no bo Polska zawsze zostanie «sielankową» Polską i moje utwory będą ją raziły”. Zdanie o współczesnych poetkach: “Niedawno przeczytałam wszystkie poezje Iłłakowiczówny. I dziwię się mocno, dlaczego ją tak chwalą […]. Jedynie Imiona wróżebne i Płaczące ptaki coś warte. Reszta – ludowe zawodzenie […]. Wolska jest już ciekawsza od Iłły, a Pawlikowska ze swymi madrygałami buduarowymi i cackami – zabawniejsza. Według mnie – najlepiej pisze Tuwim. Choć brak mu większej kompozycji w pomysłach”. |